Karuzela barwnych krynolin
Zatacza koła na parkiecie
W rytm melodyjnej powieści
Toczą się ociężałe cielska
Baronów przy tym fruwają
Książęce motylki
Zapachniała soczysta strawa
Bąbelki z kieliszków ulatują
Zegar wybija północ
Drobna panna zasłabła
Rycerz ją niesie na ramionach
Nie troszczy się o jej odzienie
Tylko biegnie by ją ratować
„Ludzie są bezradni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć...”
John Irving
Nagle
przestałam myśleć o wszystkim, co przykre i smutne. Weszłam do pięknie
przystrojonej sali balowej. Klimat imprezy przenosił każdego do odległych
czasów średniowiecza. Na parkiecie wirowały dostojni rycerze ze swoimi damami
serca. Pomieszczenie mieniło się od różnorakich kolorów pięknych sukni odbitych w świetle kryształowych lamp. Jakbym
przeszła przez lustro niczym Alicja z Krainy Czarów.
W dali pokoju stały bogato
zastawione stoły. Przykryte najdroższymi obrusami były podporą dla delikatnej
porcelanowej zastawy. Biel naczyń była jeszcze bardziej rozświetlana przez
płomień wysokich świec. Ich blask nadawał również smakowitości wszelkim
potrawom. Nie były one wymyślne. Zwyczajna, domowa kuchnia, a jednak dania swoim
subtelnym zapachem zapraszały do tego, by je skosztować.
Muzyka
łagodna. Klasyczne rytmy walca angielskiego. Tańczącym przygrywał pianista.
Elegancko ubrany we frak, choć znudzony swoją pracą, wkładał w nią całe serce.
Tę miłość do muzyki czuło się w powietrzu. Może też właśnie dlatego ludzie tak
chętnie poddali się pląsom.
Matt przeprowadził mnie przez
salę i zaprosił do stolika, przy którym nikogo jeszcze nie było. Nalał do
kieliszków szampana. Wznieśliśmy toast.
- Ellein? Jesteś pewna, że nie
chcesz wrócić do domu?
- Przecież nie mogę wciąż
siedzieć bezczynnie w czterech ścianach. To na pewno nie zmniejszy mojego
cierpienia.
Zapadła chwila ciszy, jeśli tak można nazwać
rozbrzmiewającą wkoło muzykę. Milczenie między nami przerwał kelner. Średniego
wzrostu mulat podszedł do naszego stolika. Miał kruczoczarne włosy upięte w
kucyk. Niewielki zarost dodawał mu lat. Ubrany, jak reszta obsługi, w białą
koszulę i ciemne spodnie w ręku trzymał tacę z przystawkami.
- Czy mogę czymś służyć? – głos miał lekko zachrypnięty.
Matthew spojrzał na mnie pytająco. Pokręciłam głową, a
chłopak dał znak kelnerowi, by odszedł.
- Gdyby czegoś państwo potrzebowali, służę pomocą – ukłonił
się i zniknął w tłumie.
Miałam nieodparte wrażenie, że mimo szczerych chęci, kelner
był nachalny. Dziwnie się na nas patrzył i jakby oczekiwał, że o coś go
poprosimy. Chyba jestem zmęczona. Nie myślę trzeźwo. Wszystko mi się wydaje
takie nienaturalne. Jakby rzeczywistość stała się koszmarem.
Próbowałam skupić się na posiłku. Na smakach, jakimi
przyszło mi się delektować. Zapiekane brokuły z mozzarellą podbiły moje
podniebienie. Ujęły mnie swoją delikatnością. Jednocześnie danie było bardzo
wyraziste. Podkreślone białym winem smakowało jak ze snu. Tylko, że ja wciąż
czułam na sobie wzrok tego Latynosa. Co chwilę odwracałam głowę i szukałam w
tłumie kelnera. Nigdzie go nie było. A jednak wyczuwałam jego obecność.
Lecz nie przyszłam tutaj po to, by znów się denerwować.
Miałam się bawić. Albo chociaż udawać, że jestem szczęśliwa. Dla Matta.
- Zatańczymy? –Chłopak poprosił mnie do tańca.
Weszliśmy na parkiet. Matt jedną
ręką objął mnie w talii, drugą splótł z moją prawą dłonią. Ja zaś wsparłam się
na jego ramieniu. Zaczęliśmy razem z innymi wirować. To się wznosiliśmy, to
opadaliśmy. Przemieszczaliśmy się po obrębie kwadratu w takt muzyki. Mój
chłopak potrafił tańczyć. Przez kilka lat chodził do szkoły tańca. Czasami
ćwiczyliśmy razem w parku. Nie był to jednak ten sam taniec, co przed miesiącem z Crisem,
człowiekiem który potrafił zaczarować parkiet. On sprawiał, że w jego ramionach
czułam się jak wiatr pomiędzy chmurami. Byłam lekka niczym piórko. Jakbym miała
skrzydła. To było niesamowite uczucie. Niestety już nigdy nie powróci, tak jak
ten, który był częścią mnie.
Śmierć jest okrutna. Tym
bardziej, gdy chodzi o przyjaciół.
Z Crisem znałam się od dziecka. Bawiliśmy
się na jednym podwórku. Później chodziliśmy do tego samego przedszkola i
szkoły. Byliśmy jak rodzeństwo. Rozumieliśmy się bez słów. Zawsze się
wspieraliśmy. Nigdy żadne z nas nie zdradziło więzi, jaka nas łączyła. Co
prawda próbowaliśmy przerodzić przyjaźń w coś więcej, ale to nie miało sensu.
Kochaliśmy się jedynie jak brat z siostrą. W pełni uświadomiliśmy to sobie,
kiedy poznałam Matta. On go zaakceptował. Szanował mój wybór. Był tolerancyjny.
Nigdy mi niczego nie zakazywał. Ufał mi. Wiedział, że go nie zostawię. Był
wspaniałym człowiekiem…
Cholerna śmierć pozbawiła mnie
jedynego prawdziwego przyjaciela i brata. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego? Za co
taka kara? Czy to przez to, że byliśmy naprawdę szczęśliwi?
Cris, proszę wróć! Nie zostawiaj mnie samej na tym podłym świecie. Proszę. Come back!
Cris, proszę wróć! Nie zostawiaj mnie samej na tym podłym świecie. Proszę. Come back!
***
Leżałam
na skórzanej sofie w limuzynie. Szybko się zerwałam, ale wtedy moją głowę
przeszył ostry, wręcz kłujący ból. Osunęłam się z powrotem na miejsce, w którym
wcześniej leżałam.
- Ellein, spokojnie. Nie
wstawaj.
Dopiero teraz spostrzegłam, że
po przeciwnej stronie siedział Matt. W tej chwili się do mnie zbliżył. Osunął
mi z twarzy kosmyk włosów. Uśmiechał się, ale wyczułam w jego oczach strach i
przejęcie.
- Matt… - Chciałam coś
powiedzieć, ale on przyłożył mi swój palec do ust.
- Ciii… Odpoczywaj. Później ci
wszystko opowiem.
Dlaczego taki krótki ten rozdział? Stopniowo zaczynał się wczuwać, a tu nagle koniec. :c No, ale cóż. To nie zmienia faktu, że rozdział mi się spodobał. Wprawdzie był trochę nudny, bo nic istotnego się nie działo, jednak masz talent i miło się czytało te opisy. Końcówka mnie zaciekawiła. Co się takiego wydarzyło? Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciej niż ten. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Tak, właśnie ze względu na to, że ten wyszedł taki krótki, następny będzie o wiele szybciej. Najprawdopodobniej w połowie tego miesiąca.
UsuńJeśli szukasz opowiadania przepełnionego akcją, to nie tutaj. Będę się raczej skupiać na przeżyciach głównej bohaterki, co nie przeszkodzi w tym, by od czasu do czasu wprowadzić trochę zamieszania.
Dziękuję za komentarz
Nowy rozdział, jak miło;) Ach ten bal, chciałambym się na takim znaleźć. Stroje średniowieczne i te sprawy. Like it<3 Główną bohaterka miała racje ten kelner był trochę zbyt nachalny. Coś mi w nim nie grało. Ta końcówka. Co jej się stało? Czyżby zemdlała?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;D
Widzę, że zwróciłaś uwagę na kelnera. I masz rację, coś z nim nie tak.
UsuńA więc tajemnica wyjaśniona - zmarł jej przyjaciel. Z jednej strony czuję delikatny niedosyt, bo spodziewałam się jakiejś... tajemniczki, jakiegoś strupka. Jakiegoś magicznego ja, czy coś. To będzie obyczajówka? Proszę powiedz, bo muszę się nastawić na jedno, bo jakoś tak się nastawiłam, ze gdzie Ty tam i magia. Rozdział mi się bardzo podobał, masz lekki styl pisania, ale czemu tak mało?:D
OdpowiedzUsuńZemdlała, to pewne, mam nadzieję, że wszystko będzie OK. Czekam na następny ;*
Gdzie ja, tam i magia, tak? Powiem w ten sposób. Będzie magia, ale taka inna, odmienna, specyficzna. Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale ogólnie to będzie, może nie tyle obyczajówka, co coś psychologicznego. Chciałabym się skupić na wewnętrznych przeżyciach bohaterów. Więcej nie powiem, bo sama nie wiem. Wszystko wyjdzie w praniu :D
UsuńHej, świetny rozdział. Polecam do tego muzyke :Emotional Music - Memories BrunuhVille na You Tubie
OdpowiedzUsuńDziękuję. Muzyka świetna ;)
Usuń