06. Prawda pojawia się niespodziewanie

             
„Ziemia to kropka pod znakiem zapytania.”
Stanisław Jerzy Lec

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Ogromne łóżko z baldachimem. Błękitna pościel. Mnóstwo poduszek. Obok stał stolik nocny, a na nim szklanka wody. Nawet się nie zastanawiając sięgnęłam po nią i upiłam łyk. Dopiero teraz zauważyłam, że po przeciwległej stronie znajduje się fotel. Ku mojemu zaskoczeniu nie był pusty. Siedziała, a właściwie drzemała w nim szczupła staruszka. Włosy miała bezładnie upięte w kok, a na nosie przekrzywione okulary. Zakasłałam delikatnie. Kobieta podniosła głowę i spojrzała na mnie z troską.

- Kochaniutka… Jak się czujesz? – Podeszła do łóżka i napełniła już pustą szklankę wodą. – Wzięłam cię za złodzieja i niechcący obezwładniłam. Mam nadzieję, że wybaczysz babci tę omyłkę. Jestem już stara i nie widzę dobrze z daleka. Poza tym tak długo się nie widziałyśmy. Strasznie wyrosłaś…

- Babciu! – Wyskoczyłam z łóżka i ją uściskałam. Nareszcie ją znalazłam.

Zeszłyśmy razem do salonu, gdzie czekała na mnie Greta w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Uspokoiłam się na jej widok. Cieszyłam się, że została ze mną. Bałam się, iż babcia jej nie poinformowała co się stało. A nie chciałabym, aby Greta zgłosiła na policję moje zaginięcie. Wtedy rodzice by się dowiedzieli o naszej podróży. Nigdy im nie powiem prawdy. I tak mnie nie zrozumieją.

- Ellein, moje dziecko, to jest mój sąsiad Dave – babcia wskazała na młodego mężczyznę.

Dave był przysadzistym dwudziestolatkiem. Miał krótko ścięte rude włosy i piegi na policzkach. Wyglądałby całkiem normalnie, gdyby nie te porwane spodenki w kolorze moro. Przypominał mi nieszczęsnego bohatera pewnego filmu. Poza tym wydawał się miły. Uścisnął mi dłoń na powitanie i nieznacznie się uśmiechną, poczym zachęcił, bym usiadła koło Grety.

- Przyniosę coś do picia – zakomunikował i wyszedł do kuchni.

- Dave jest bardzo pomocnym chłopcem. Pomaga mi od czasu do czasu. Skosi trawnik, albo podleje rabatki. Kiedy nie musi iść do pracy, zapraszam go na obiad. Dotrzymuje mi towarzystwa. Od kiedy Richard się wyprowadził, dom opustoszał, a ja już nie mam tyle wigoru, by latać ze szmatką po mieszkaniu i odkurzać co popadnie. – Przerwała, poczym weselej dodała - zrobiłaś mi naprawdę miłą niespodziankę, Ellein.

- Rodzice nie wiedzą, że tu jestem. Greta wszystko zorganizowała. Przyjechałam, żeby porozmawiać. Trapi mnie pewna sprawa. Czy mogłybyśmy przejść na taras?


***

Wróciłyśmy później niż planowałyśmy. Na szczęście rodzice nie przyjechali jeszcze z pracy. Prawdopodobnie zostaną po godzinach. Miałam więc chwilę, żeby posiedzieć w samotności i przemyśleć to, czego się dzisiaj dowiedziałam.

Pojechałam do babci z zamiarem luźnej rozmowy. Po spotkaniu z Mattem nie wiedziałam, co myśleć. Nie potrafiłam zebrać myśli. Mogłam opowiedzieć o tym Grecie, ale czułam, że powinnam zobaczyć się z babcią. Miałam dziwne przeczucie, iż w tej chwili tylko ona mnie zrozumie. Tak faktycznie się stało. Kiedy jej się zwierzyłam, zrobiło mi się lżej na sercu. Ale to czego dowiedziałam się potem…

Uspokoiłam się. Czas jest moim sprzymierzeńcem. Prędzej, czy później wyjaśnią się moje uczucia do Matta. Muszę na razie poczekać. Myśli nie będą mi zaprzątać głowy. Tak sądziłam dopóki rozmowa z babcią nie zeszła na inny tor.

- Żałuję, że nie możemy się częściej spotykać – oznajmiłam.

- Czasami tak już w życiu bywa i na pewne sprawy nie mamy wpływu.

- Ale mamy własną wolę. Jeśli czegoś bardzo pragniemy, to nie ma żadnych przeszkód – dodałam nieco złośliwym tonem.

- Posłuchaj, Ellein, to nie jest twoja wina, że cię nie odwiedzam. Nie miej też tego za złe swojej matce. To ja popełniłam błąd. Powiedziałam kiedyś coś, czego teraz żałuję. Niestety przeszłości nie można zmienić. Choć bardzo bym chciała.

- Nie rozumiem. O czym ty mówisz, babciu?

- Faktycznie, może już czas, żebyś się dowiedziała. Nie jesteś już małą dziewczynką. Znasz życie. Wiesz, że nie zawsze jest ono takie jakbyśmy sobie wymarzyli. Ale trzeba się z tym zmierzyć.  W tym celu musimy podejmować decyzje. Nieraz bardzo trudne. Nieraz ich żałujemy. Ale od początku.

Kiedy Margeritta skończyła szkołę, wyjechała na wakacje w góry. Poznała tam chłopaka. Zakochała się. Chciała z nim założyć rodzinę. Mówiłam jej, że jest jeszcze młoda i ma czas na miłość, ale ona nie słuchała. On ją omamił. Zaślepiły ją jego pieniądze. W tajemnicy przede mną wzięli ślub. Kiedy się o tym dowiedziałam z gazet, kazałam jej się wynieść z mojego domu. Posłusznie posłuchała i wyprowadziła się następnego dnia. Nie utrzymywałyśmy kontaktu. Nie wiedziałam, gdzie się znajduje, czy nadal z nim jest. Nie miałam od niej żadnych informacji. Ale wtedy mnie to nie interesowało. Dopiero po 5 latach otrzymałam od Margeritty list. Napisała w nim, że urodziła jej się córka. Przysłała mi też twoje zdjęcie. Byłaś tak słodka i tak podobna do małej Margeritty. Lecz nie mogłam cię odwiedzić. Choć dawno pogodziłam się z wyborem twojej matki, ona nigdy mi nie wybaczyła. Wielokrotnie ją przepraszałam w listach. Niestety nie odpisała mi na ani jeden. Nie podała też waszego adresu. Pocztówki wysyłałam na adres Grety. I to ona się nade mną zlitowała. Dzięki niej mogłyśmy się spotkać w twoje 10 urodziny, pamiętasz?

Musiałam to wszystko przemyśleć. Niemożliwe, że dopiero teraz dowiaduję się prawdy. Nigdy się o nią nie ubiegałam. Nigdy mi na niej nie zależało. Przyzwyczaiłam się, że rodzice mają przede mną mnóstwo tajemnic. Nie obchodziły mnie one. Znienawidziłam mamę i tatę za to, że się mną nie interesowali. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Dlatego nie pytałam. Lubiłam życie w takiej nieświadomości. Było mi choć trochę lżej, kiedy nie musiałam znosić prawdy. Ale teraz już wiem. I co z tym fantem zrobię?

Usiadłam przy oknie. Spojrzałam na niebo usłane gwiazdami. Czy gdzieś tam są odpowiedzi na wszystkie pytania? Czy tam jest prawda?

Jako mała dziewczynka chciałam być astronautą. Fascynował mnie świat, który widziałam stąd, ale nie mogłam go dotknąć. Zastanawiałam się, czy na innych planetach też są takie małe dziewczynki. Jak sobie tam żyją? Muszą chodzić do szkoły? Czy mogłybyśmy się zaprzyjaźnić?

Te wszystkie wyobrażenia rozwiał Cris. Był astronomem-amatorem. Miał oko na wszystkie nowinki z kosmosu. Lubił mi opowiadać o swojej pasji. Pokazywał konstelacje. Tłumaczył skomplikowane zawiłości wszechświata. To on mi uświadomił, że ten podniebny świat jest znacznie większy niż nam się wydaje, a ludzie w stosunku do miejsca, w którym żyją są niczym niezauważalny pył. Czym więc są ludzkie problemy? Czym są codziennie zadawane pytania? Kosmos się z nas śmieje. Żartuje z ludzkiej głupoty. Bo czymże jesteśmy?

5 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. ach kolejny piękny rozdział xd polubiłam babcie Ellein. jest taka. hmmm rozwaliła mnie na początku. dziewczyna musiała nieźle oberwać, ze zemdlała. po tym jeszcze okazała się dobrym słuchaczem i jeszcze wyjawiła tajemnice rodziny. pozazdrościć. ja nie będę wspominała o kontaktach moich z moimi babciami xd
    Pozdreawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to właśnie liczyłam, że polubicie babcię. Miała być taką fajną przyjaciółką :) I chyba się udało.

      Usuń
  3. Niko, to co robisz jest świetne.
    Babcia Ellein jest bardzo sympatyczna. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś mi, że to właśnie dzisiaj miałam dodać kontynuację. Dziękuję.
      Buziaki

      Usuń

Twój oddech...