07. Niespodzianka

              

Robiło się już późno, a mama wciąż siedziała w łazience. Tata zdenerwowany przechadzał się po pokoju. A ja spokojnie siedziałam na sofie i zastanawiałam się, co by było gdybym tam z nimi dzisiaj nie jechała. Niestety mama się uparła. Twierdzi, że tak wypada. Nie rozumie tego, że to nie jest towarzystwo dla mnie. Nie interesują mnie jakiś wykwintne bale dla ‘ludzi sukcesu’. Niestety Greta nie stanęła w mojej obronie, lecz wsparła rodziców, więc…

Do hotelu przyjechaliśmy spóźnieni. Całą godzinę. Ale impreza jeszcze się nie rozkręciła. Ciekawe, czy w ogóle się rozkręci? Ludzie siedzieli przy bogato zastawionych stołach i dyskutowali, zapewne o jakichś pierdołach. Kiedy weszliśmy do sali, przywitał nas korpulentny facet. Najprawdopodobniej szef mamy. Zaprosił nas do stołu.   

Nigdy tak się nie wynudziłam. Rozmawiałam z inteligencikami i nawet nie wiedziałam o czym oni mówili. Coś strasznego. Potem wpadłam w towarzystwo zadufanych w sobie panienek – rozpieszczone córeczki bogatych rodziców. Jak to dobrze, że Greta uratowała mnie od takiego losu. One mają puste mózgi. W głowie im tylko miłosne podboje i zakupy w najdroższych sklepach. Nie znalazłyśmy więc żadnego wspólnego tematu. Ku mojej radości, mogłam się bezpiecznie oddalić bez ryzyka, że za chwilę mnie dopadną. Nie przypadłam im do gustu.

Usiadłam przy pustym stoliku. Początkowo przyglądałam się obecnym, ale po chwili zrezygnowałam z tego i zatopiłam się we własnych myślach. Niestety moje wytchnienie nie trwało długo, bo wtedy pojawił się przy mnie kelner.

- Może coś panience podać?

Wyglądał dziwnie znajomo. Jakbym już kiedyś go widziała. Te brązowe oczy i ciemna karnacja. Ale nie potrafiłam sobie przypomnieć.

- Czy my się znamy? – Zapytałam zachodząc w głowę, skąd kojarzę jego twarz.

- Nie sądzę. Jestem tylko kelnerem. Nie mogliśmy się wcześniej spotkać.

- A może już kiedyś pan mnie obsługiwał? – Zaczęłam głośno myśleć. – Zresztą nie ważne. Nie mam teraz ochoty na rozmowę. Przepraszam. – Zerwałam się i skierowałam w stronę toalety.

Spojrzałam w lustro. Kim jestem? Jakie jest moje powołanie? Czyżby wszystko już dla mnie straciło sens? Żyję, bo żyję. Ale nie obchodzi mnie jutro. Nie chcę pamiętać wczoraj. A jednak czuję się tak, jakbym egzystowała w trzech przestrzeniach czasowych naraz. Nie potrafię przez to znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca. Nie mogę zrozumieć świata. Nie wiem, dlaczego podejmuję teraz takie a nie inne decyzje. Jakby coś mną sterowało. Poddaję się jakiejś niewidzialnej silne. Czy to dobrze? Czy nie powinnam się wyrwać i stanąć na nogi o własnych siłach? Czy to nie będzie dla mnie zbyt trudne? A może nie ma sensu, by w ogóle się nad tym zastanawiać?

Nałożyłam na usta jeszcze jedną warstwę szminki. Odpychając melancholijne myśli spojrzałam sobie w oczy:

- Jestem twarda.

Wyszłam z ekskluzywnego pomieszczenia. Przeszłam przez niemalże całą salę, by usiąść przy tym samym stoliku. Ale w połowie drogi zatrzymałam się. Miejsce było zajęte. A siedział tam nie kto inny, tylko Matt. Najpierw nie wiedziałam, co chcę zrobić? Podejść do niego i się przywitać? A może odejść bez słowa?

Od tego pamiętnego spotkania, kiedy powiedziałam mu to, co faktycznie czułam, nie odezwałam się do niego. On do mnie również nie zadzwonił. Miał żal? Nie wiem. W każdym razie robiło mi się smutno, kiedy myślałam o naszej wspólnej przeszłości. Mimo wszystko był dla mnie ważny. Po Crisie był drugim najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Nic dziwnego, że wciąż z sentymentem wspominam nasze randki. I wciąż się zastanawiam, czy zrobiłam dobrze? Czy powinnam mówić mu prawdę? Nie myślałam, że to się tak skończy. Nie chciałam tego. A teraz jestem w samym centrum samotności. I tylko patrzę, jak obok mnie przechodzą ludzie. Szczęśliwi, uśmiechnięci, zadowoleni z życia. Nawet nie mają pojęcia, jak cierpię nie mogąc z nimi porozmawiać. W jakiś sposób się skontaktować. Zjednoczyć.

Wydawało mi się, iż wszystko sobie przemyślałam. Byłam pewna swojej decyzji. Wiedziałam, że nie ma sensu ukrywać tego, co pewnie i tak później wyjdzie na jaw. Wypowiedziałam te słowa. A pomogło mi w tym przemówienie Matta. Tak, on sam ostatecznie zmobilizował mnie do działania. Nie chciałam go ranić. Dlatego nie skłamałam. I co z tego mam?

Z resztą on też nie jest bez winy w tym całym zamieszaniu. Wyznał mi swoją miłość. Ale czy faktycznie mógł coś tak poważnego do mnie czuć? Gdyby mówił prawdę, nie odszedłby tak bez słowa. Chciał walczyć. Miał nadzieję, że odzyska nasz związek. Ale jego plany najwyraźniej legły w gruzach. Czyżbym go zniechęciła? A może po prostu zrozumiał, że nie ma sensu. Może uświadomił sobie, że wcale nie jestem dla niego taka ważna.

Odpuścił. Jak zawsze wybrał prostą drogę. Widział, że tak łatwo nie zdobędzie mojej dawnej fascynacji jego osobą. Rzucił się w ramiona innej. Znalazł sobie pocieszenie. Nawet nie kończąc oficjalnie naszego związku. Po prostu zamilkł. Nie, nie będę z nim teraz rozmawiać.

Odwróciłam się na pięcie. Z trudem przecisnęłam się przez tłumną salę. Z szatni zabrałam płaszcz. Narzuciłam go sobie na ramiona i wyszłam na zewnątrz. Nie zamknęły się za mną jeszcze drzwi, gdy ktoś złapał mnie za rękę.

- Ellein, zaczekaj.

Znajomy głos. Matthew. Jednak mnie zauważył. Jak czegoś naprawdę nie chcesz, kiedy uciekasz, szanse na spełnienie nadziei są nikłe.

- Czego ode mnie chcesz? – Odwróciłam się w jego stronę.

- Przepraszam. Przepraszam, że się nie odezwałem. Ja… musiałem to wszystko przemyśleć. – Wypowiedział te słowa ze spuszczoną głową. Nawet na mnie nie spojrzał.

- Teraz to i tak nie ma znaczenia. W ogóle jak śmiesz! Najpierw nie odzywasz się przez tygodnie. Fakt, może moje słowa nie były zbyt przyjemne, ale prawdziwe. Nie chciałam cię zranić ukrywając swoje uczucia, których nie rozumiem. A ty… Mimo swojej przemowy o chęci odbudowy naszego związku, bla, bla, bla, znikasz z mojego świata. I co mam o tym myśleć? A za chwilę widzę cię na balu. Chyba świetnie się bawisz ze swoją dziewczyną. Tak, tą, z którą siedziałeś przy stoliku. Wiesz, dupek z ciebie. Kłamiesz jak inni faceci.

Nie pozwalając mu na jakikolwiek komentarz, wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam przed siebie. Biegłam ile sił w nogach. Byle dalej od niego. Byle dalej od przeszłości. Od wszystkich wypowiedzianych i niewypowiedzianych słów. Od tych paskudnych kłamstw. Cris, dlaczego ciebie tu nie ma?

Od kiedy Go nie ma przy mnie… Świat się sypie. Potykam się o własne nogi. Nie potrafię się wyprostować. Życie jest dla mnie za ciężkie. Bez Crisa nie mogę go udźwignąć. Za wiele zdarzeń. Przedtem mogłam liczyć na jego wsparcie. Teraz… Teraz jest tylko wspomnieniem. Duchem w mojej głowie. Odłamkiem mego serca. Ale brakuje mu ludzkiego ciała i głosu. Żeby mógł do mnie mówić. Bym ja miała możliwość rozmowy z nim. Chciałabym się zwierzyć. I otrzymać odpowiedź, jakieś pocieszenie. Tylko, że to jest niemożliwe. A mówi się, iż nie ma rzeczy niemożliwych. Gówno prawda. Jeśli tracisz cząstkę swojej duszy, rozmywa się ta szklana bańka. Już nie ma azylu, w którym wszystko było idealne. Czas zmierzyć się z własnym losem.

Jeszcze przed chwilą mówiłam sobie, że jestem twarda. Być może, ale jak porcelana. Jeśli mocniej uderzysz, pęknie. Ja pękam na każdym kroku. Wystarczy, że pomyślę. W głębi duszy, nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim. Nawet nie chcę. Czasami mi się wydaje, że to ma być jakaś kara. Kara za to, że Cris umarł a ja wciąż żyję. To jest niesprawiedliwe. Ale jednocześnie czuję, że właśnie tak miało być. Tylko dlaczego muszę cierpieć? Na dodatek podwójnie. Straciłam dwa skarby.

5 komentarzy:

  1. Wiesz, ze ja juz myślałam, ze ty nic nowego nie dodasz?. Na całe szczęście sie pomyliłam i doczekałam sie nowości.
    Rozdział trochę taki smutny szczególnie po tym spotkaniu z Mattem. Niby w poprzednik wygłosił takie mowy i w ogóle, a gdy przyszła okazja to juz biegnie do pierwszej lepszej byle by nie być samemu. Co za paranoja. Smutne też są te rozmyślania na końcu o tych skarbach.
    No coz z niecierpliwością czekam na to co sie wydarzy po tym i wyjaśnienie kim jest ten kelner. Ten człowiek mi sie nie podoba!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło wiedzieć tu jakiś komentarz :)
      Też myślałam, że nic nie dodam, ale nie mogłam. Musiałam po prostu się przełamać i wrócić do tego opowiadania.
      Smutny, nie smutny rozdział, ale starałam się ukazać go jak najrealniej.

      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Sądziłam podobnie jak Renia.
    Doczekałam się...
    Ha, ha, ha, łatwo nam mówić.
    Powiem Ci krótko: Świetnie piszesz. Masz talent.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć takie słowa. Dziękuję. Ale czy to faktycznie talent? Nie ważne, najważniejsze, że pisanie sprawia mi przyjemność :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Nie wiem, dlaczego, przypomniała mi się piosenka z tekstem Jacka Cygana pt. Laleczka z saskiej porcelany...
    Tak chyba czyta się sercem...

    Pozdrawiam, Niko, j.

    OdpowiedzUsuń

Twój oddech...