10. Szczęście?

               
Jestem szczęśliwa? Odnalazłam babcię. Mama już mnie przed nią nie ukrywa. Otwarcie mogę się z nią spotykać. Nadrabiam to, czego tak bardzo brakowało mi w dzieciństwie. Nauczyłam się też żyć bez przyjaciela. Jakoś sobie wytłumaczyłam, że to, co się wydarzyło było nieuniknione. A ja nie mogłam się tak po prostu zatrzymać w miejscu. Musiałam żyć dalej. Zrobiłam to dla Matta. Żałuję, że wtedy nie byłam w stanie zrobić tego dla siebie. Matthew nie był tego wart. A ja myślałam, że naprawdę go kochałam. Tyle razy wyobrażałam sobie nasz ślub. Aż Cris się ze mnie śmiał, iż tylko jedno mi w głowie. Ale dla mnie ten związek był czymś więcej, niż tylko przelotną licealną znajomością. I jak na tym wyszłam? Jak Zabłocki na mydle. Straciłam tyle czasu, który mogłam spędzić z Crisem. Zdecydowanie, związku z Mattem żałuję najbardziej. To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłam w życiu. Że też mój przyjaciel nie był w stanie mnie przed tym uchronić…? Ale jak mógłby to zrobić? Przecież ja byłam ślepo zapatrzona w tego bogatego bruneta. Cris nie mógł tak po prostu zniszczyć mojej radości. On zrobiłby wszystko, aby uśmiech nigdy nie znikł z mojej twarzy. Niestety.

Księżyc właśnie schował się za obłokiem. Za oknem zrobiło się ciemno. Zamknęłam oczy. Wśród nagich drzew spowitych niejaką mgiełką tajemnicy na zroszonej polanie dogasały ostatnie gałązki. Spędziliśmy całą noc przy ognisku. Wtuleni w siebie by nie zmarznąć, opowiadaliśmy sobie o ulubionych filmach. Wyznałam mu, że będąc małą dziewczynką chciałam być aktorką. Chciałam grać piękne księżniczki, które spotykały swoich królewiczów i żyły z nimi długo i szczęśliwie.

- Po co grać, skoro już dawno jesteś księżniczką? A ja księciem, który właśnie próbuje podbić twoje serce.

- Udało ci się. Tylko gdzie twój biały rumak?

- Czeka na nas na skraju lasu.

- Pytałam się o rumaka, a nie o Mercedesa.

Gdzie się podział tamten książę? Gdzie jest tamta księżniczka? Nie ma już ich. Po raz kolejny przekonuję się, iż życie nie jest bajką. Nie ma szczęśliwych zakończeń i wiecznej miłości. Na tym świecie wszystko przemija.

***

Słońce już dawno wzeszło ponad horyzont. Ale babcia nie miała serca mnie budzić. Wolała sama przygotować śniadanie. Zawołała mnie dopiero, gdy wszystko było gotowe. Przecież bym jej pomogła.

- Nie mogę porozpieszczać własnej wnuczki?

- Babciu, jesteś kochana.

Jadłyśmy śniadanie rozmawiając głównie o moim dzieciństwie. O moich przygodach w szkole i o tym, że byłam najlepsza w klasie z matematyki. A potem babcia w skrócie opowiedziała o swoich podróżach po świecie. Szczególnie zapadły jej w pamięć wyjazdy do Europy.

- Ten kontynent jest taki magiczny. Niesamowita architektura i ludzie. Nigdy nie zapomnę Rzymu i ogromnego Koloseum. A Paryż. Miasto miłości… Właśnie, jak tam z tą twoją miłością, Ellein?

Modliłam się, by babcia nie wracała do tamtej rozmowy. Wtedy poprawiła mi w jakiś sposób humor. Jednak tym razem… Nie chciałam znów o tym rozmawiać. Od tamtego czasu nie wydarzyło się zbyt wiele, ale to wszystko było takie bolesne.

Przestał ze mną utrzymywać kontakt. Nie odezwał się ni razu. Nie zadzwonił. Unikał mnie. Skutecznie. A ja płakałam. Wciąż rozmyślałam. Żałowałam, że powiedziałam to, co powiedziałam. Ale to nie ja zawiniłam. Byłam naprawdę szczera. Matt tego nie docenił. Szkoda. Najpierw się wysilił, żeby ułożyć tak romantyczną przemowę, a potem po prostu się odwrócił. Jak w ogóle śmiał twierdzić, że mnie kochał? Zachował się jak rozpieszczony dzieciak. Hm… Nic dziwnego. W końcu jest rozpieszczonym synkiem bogatych rodziców. Wiedziałam o tym, kiedy go poznałam. Mogłam się spodziewać, że w końcu wywinie mi jakiś numer. Ale wolałam ślepo wierzyć, że jest inny. 

A kiedy sobie uświadomiłam, że myślenie o nim nie ma dalszego sensu, że powinnam zapomnieć i się nie przejmować… Wtedy zobaczyłam go na tym balu. Po co tam w ogóle szłam? Tylko skąd miałam wiedzieć, że i on tam będzie? Nigdy nie chodził na tego typu imprezy. Wolał dyskoteki. Lubił podjeżdżać swoim wypasionym Mercedesem pod klub i szpanować najmodniejszymi ciuchami. Wypił kilka drogich drinków i zaczynał pokaz na parkiecie. Nieważne jaka muzyka, zawsze królował. Znał kroki wszystkich tańców. Towarzyskich i nowoczesnych. Nie było na niego mocnych. Dziewczyny wprost padały mu do nóg. Wielu się zastanawiało, ile z nich zaliczył. Ale on nie był taki. Chyba tylko w tej dziedzinie nie próbował pobić rekordów.

Nie myślałam, że Matt kiedyś sprawi mi tyle bólu. Byłam przekonana, że zrozumie. Niestety wtedy to już nie był sen. Zapomniałam, że wróciłam do rzeczywistości, w której nie ma rzeczy idealnych. Nie wiem, czy to ja popełniłam błąd… Być może powinnam dłużej pomyśleć nad swoimi uczuciami? Może wówczas wszystko potoczyłoby się inaczej? Ale przeszłości nie zmienię, o czym przekonałam się po śmierci Crisa. Zawsze trzeba żyć tak, jakby jutra miało nie być. Szkoda, że wciąż o tym zapominam i popełniam tak głupie błędy. Ale i Matt nie pozostaje bez winy. Przecież mógł się odezwać. Dlaczego więc tak długo milczał? Co sobie myślał?

Jednak w końcu się odezwał. Prosił o wybaczenie. Jak śmiał? Czy naprawdę jest taki naiwny? Znał mnie. Tak mnie się przynajmniej wydawało. Wiedział, że jestem uparta i tak łatwo mnie nie da się przekabacić na swoją stronę. A on wyobrażał sobie, że dla niego zrobię wyjątek. Totalny głupek. Do tego równie uparty jak ja. Zaczął wydzwaniać. Kilka razy dziennie. Nie odbierałam. Nie przeczytałam żadnego SMSa. Zmieniłam telefon razem z numerem. Starą komórkę zamknęłam w szufladzie. Do dziś zastanawiam się, dlaczego jej nie wyrzuciłam. Co mnie przy niej trzymało? Przecież to tylko rzecz. Może pragnęłam słyszeć dźwięk dzwonka, jaki ustawiłam dla Matta? A może czekałam na telefon od Crisa?

Rozległ się dźwięk wymyślnego dzwonka do drzwi. Jestem uratowana. Nie muszę odpowiadać na pytanie babci.

- Pójdę otworzyć – zakomunikowałam i wyszłam z jadalni. Przeszłam przez stylowo zagracony korytarzyk i otworzyłam drzwi. Na werandzie stał jakiś młody mężczyzna. Wydawało mi się, że już kiedyś go widziałam. Jednak nie mogłam sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach mogliśmy się spotkać. Wesoła piegowata twarz. Ciemne oczy, których głębia się nie kończy. Rozwichrzone rude włosy. A zgrabną sylwetkę okryły jasne jeansy i oliwkowe polo.  Gdzie mogliśmy się spotkać?

- Mmm… Cześć? – był tak samo zdziwiony na mój widok, jak ja na jego. – Wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tak w progu stać?

Co on sobie wyobraża? Przecież się nie znamy, a on wprasza się do mieszkania. Na dodatek nie do mojego, a mojej babci. Co z tego, że mam wrażenie, jakbyśmy się wcześniej spotkali? Nie potrafię sobie przypomnieć kim jest.

Zauważył, że nie kwapię się, by go wpuścić. Wyciągnął ręce z kieszeni. Uśmiechnął się i podał mi dłoń na powitanie.

- Jestem Dave. Poznaliśmy się jakiś czas temu, kiedy przyjechałaś do swojej babci.

Niemożliwe. To ten potulny grubasek? Ten sam, co pomaga babci? I przyniósł nam napoje, kiedy byłam tutaj razem z Gretą? Strasznie się zmienił. Przede wszystkim schudł. I jakoś wyładniał. Nie ma na sobie tych okropnych spodni moro. Jest po prostu przystojny.

- Ellein, kto przyszedł? – głos babci wyrwał mnie z pogrążenia w szoku.

- To Dave - odpowiedziałam babci i zaprosiłam chłopaka do mieszkania - proszę, wejdź. 

2 komentarze:

  1. Ciszy mnie to, że Ellien wyleczyła się już z Matta. lepiej dla niej, dla otoczenia i na jej własnej psychiki. a on najwidoczniej w ogóle jej nie kochał. chociaż może...
    Nie wiem czemu, ale od razu spodobała mi się postać Davea. nie wiem, jest w nim coś urzekającego^^
    Szczęśliwego nowego roku życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, trzeba przyznać, że relacje damsko-męskie nie należą do najłatwiejszych. A Ellein jest w jeszcze trudniejszej sytuacji. Dużo wokół niej mężczyzn, którzy nieświadomie ją ranią.
      Dave'a początkowo nie miało w ogóle być w tym opowiadaniu. Jego postać powstała dość spontanicznie. I chyba jest w pewnym sensie takim miłym akcentem w życiu bohaterki :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Twój oddech...