"[...] w życiu można uciec od wszystkiego z wyjątkiem samego siebie."
Graham Masterton
- Twoja babcia jest wyjątkową osobą.
Na
dworze, mimo późnej pory nadal było ciepło. Słońce już dawno zaszło za
horyzont, ale jego żar wciąż trzymał się w powietrzu. Wiatru prawie w ogóle nie
było. Liście nieruchomo siedziały na gałęziach wierzby. Cisza. Spokój. Tego
wieczora nawet psy nie ujadały.
Siedzieliśmy z Davem na huśtawce
w ogrodzie. Babcia nas wygoniła z mieszkania. Chciała w spokoju wysłuchać
pierwszej części słuchowiska. Mimo, że upieraliśmy się, że też chcielibyśmy
posłuchać, totalnie zignorowała nasze prośby i kazała nam odejść. Trzeba
przyznać, że babcia niekiedy zachowuje się dość specyficznie. Naprawdę trudno
zrozumieć, o co jej chodzi. Na szczęście powoli przyzwyczajam się do jej
charakteru. Poza tym jest naprawdę niesamowita. Tak bardzo żałuję, że nie
mogłam jej poznać wcześniej. Ale lepiej późno, niż wcale.
- Odziedziczyłaś tę wyjątkowość
po niej. – Wyszeptał i otulił swoją dłonią moją dłoń.
Natychmiast cofnęłam rękę.
Zalałam się rumieńcem. Nigdy jeszcze nie usłyszałam takiego komplementu. Ale
nie byłam w nastroju na romansowanie. Przecież chciałam odpocząć. Myślałam, że
z Davem jesteśmy tylko przyjaciółmi. Miałam nadzieję, że rozumie. Pomyliłam
się. Już po raz kolejny.
- Przepraszam. Nie powinienem. –
Podniósł się gwałtownie. – Lepiej już pójdę.
- Dave!
Dlaczego nigdy mi nie wychodzi z
facetami. Nie potrafię się z nimi obchodzić. A mówi się, że to kobiety są
skomplikowane. A ja bym potrzebowała jakiejś instrukcji do obsługi facetów. Czego
nie zrobię, czego nie powiem, zawsze ranię. Może po prostu powinnam się odciąć
od nich na zawsze? Wstąpić do jakiegoś zakonu? Całkiem zapomnieć, że tacy
istnieją. Tak byłoby znacznie łatwiej. Ale przecież nie mogę zapomnieć o
Crisie. O nim nigdy.
- Poczekaj, Dave. Ja… - Nie
wiedziałam, jak mam dobierać słowa, by go nie urazić. Nie chciałam znów kogoś
tracić, by potem przez tygodnie się zadręczać. - Wiele się wydarzyło w moim
życiu. Straciłam przyjaciela, potem o mały włos nie zginęłam w zamachu.
Rozstałam się z chłopakiem. Przyjechałam tutaj, żeby o tym wszystkim zapomnieć.
Chciałam beztrosko spędzić czas. Nie jestem jeszcze gotowa…
- Nie wiedziałem Ellein. –
Przytulił mnie, a ja dałam upust wszelkim emocjom i łzy znów popłynęły po moich
policzkach. – Przykro mi. Przepraszam.
- Nie mów już nic – wykrztusiłam
ocierając szklane krople. Wtedy poczułam dotyk jego warg na moich ustach.
Smakowały jak jesienne wino. Wpiłam się w nie z tęsknotą. Od dawna brakowało mi
takiej czułości. Skrawka namiętności.
Dave zatopił swoją dłoń w moich
włosach. Drugą przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Rozpływaliśmy się w
rozkoszy. Nad nami rozpościerało się gwieździste niebo. Otulał nas lekki
wietrzyk. Wokół cisza, a w niej bicie dwóch serc. Scena iście z filmu. Ale nie
potrafiłam się całkowicie oddać temu wspaniałemu uczuciu. W myślach zaczęły
mnie nawiedzać obrazy Crisa. Jakby chciał coś powiedzieć, wyciągnąć mnie z tego
chwilowego raju.
Odepchnęłam od siebie
zaskoczonego chłopaka. Nie mogłam. Nie potrafiłam inaczej.
- Przepraszam – tylko tyle byłam
w stanie powiedzieć na pożegnanie. Bo wiedziałam, że już się nie spotkamy. Zostawiłam
zaskoczonego chłopaka w ogrodzie, a sama pobiegłam do mieszkania. Wdrapałam się
na górę nawet nie spoglądając na babcię zaskoczoną moim nagłym pojawieniem się.
Wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam wrzucać tam pośpiesznie wszystkie
swoje rzeczy. Dopiero po chwili zrozumiałam, że o tej porze nie mogłabym się i
tak wydostać z miasteczka. Musiałam odłożyć swoje plany na jutro.
Chciałam wyjechać, mimo, że tak
niewiele czasu spędziłam z babcią. Miałam świadomość, iż zrobię jej przykrość
swoim nagłym wyjazdem. Ale gdybym została… Nie mogłabym po prostu tu dłużej
mieszkać. To, co przed chwilą miało miejsce, nigdy nie powinno się stać.
Obiecałam sobie dać czas. Miałam zamiar spojrzeć z dystansem na swoje
dotychczasowe życie, by móc wyciągnąć wnioski. Wciąż robiłam coś źle. Pragnęłam
to jakoś naprawić. A Dave był tylko przeszkodą w tym trudnym dla mnie procesie
zmiany. I jeszcze Cris, który wciąż nawiedzał mnie w myślach. Co się ze mną
dzieje? Czyż nie zrobiłam wszystkiego, aby zapomnieć o przeszłości? A może o
tym nie da się zapomnieć?
Jak żyć, żeby było dobrze? Żeby
poczuć wewnętrzny spokój. Czy kiedykolwiek mi się to uda? A może już na zawsze
pozostanę ciałem, w którym toczy się niezrozumiała walka strzępków duszy. To
wszystko zaczęło się wraz z Jego końcem. On odszedł pozostawiając mnie pustą i
przezroczystą. I nagle tę przestrzeń wypełnił chaos, jakiś okropny zamęt, nad
którym nie potrafię zapanować. Naprawdę nie wiem, jak z tego wyjść. To jest
gorsze niż bagno. Te myśli wciągają mnie w ciemną otchłań, gdzie ręce mam
związane grubymi sznurami. Jestem zbyt słaba, by się uwolnić. Zbyt słaba, by
uciec. Nawet krzyczeć nie mam sił. Nie mogę więc prosić o pomoc. Zresztą, kto
by mnie uratował? Kto, jak nie On?
- Ellein? – Do pokoju weszła po
cichu babcia. Na jej głos zlękłam się. Wyrwała mnie z rozmyślań. – Co się
stało? I nie mów, że nic. Choć nie miałyśmy dość czasu, by się dobrze poznać,
czuję, że coś jest nie tak.
Nie. Nie potrafiłam jej nic
powiedzieć. Ponownie ograniczyłam się do wylania hektolitrów łez. Babcia bez
słowa mnie przytuliła. Nie mam pojęcia, jak to zrobiła, ale przy niej poczułam,
że jeszcze jest nadzieja. Cris umarł, ale nie zostałam sama. Odnalazłam babcię,
której przez tyle lat mi brakowało. Wiem, że i ona za mną tęskniła. Mimo, że
wciąż jesteśmy dla siebie obcymi osobami, rozumiemy się bez słów. Jakby łączyła
nas jakaś wyjątkowa nić. A jednak nadal nie umiem jej powiedzieć, co czuję, co się
dzieje w mojej duszy. Nie potrafię się przed nią otworzyć, choć tak bardzo bym
chciała. Wówczas poczułabym się lżej. Ulżyłoby mi. Lecz słowa nie chcą ze mnie
wypłynąć. Utykają gdzieś w tchawicy i pojawia się ten znienawidzony już przeze
mnie płacz.
Tylko jednej osobie potrafiłam w
pełni zaufać. I był nią Cris. Ten sam, przez którego teraz cierpię. Czy On nie
widzi mojego bólu? Gdzie jesteś? Wróć do
mnie, proszę. Potrzebuję Cię.
- Jutro wracam do domu.
Chciałabym z tobą spędzić więcej czasu, ale nie tutaj.
- Ellein… - Babcia jeszcze
mocniej przytuliła mnie do siebie. – Jesteś pewna, że ucieczka jest najlepszym
rozwiązaniem?
- Nie uciekam, tylko wracam do
domu. – Choć babcia chciała dobrze, byłam wściekła, że tak mnie osądza. Ona nie
wiedziała, co się działo w mojej duszy. Nie mogła więc tak oceniać moich
decyzji.
- Uciekasz, tak samo jak
uciekłaś z Alabamy do mnie. Nie chcę cię w żaden sposób urazić, ale powinnaś
przemyśleć swoją decyzję.
Zostawiła mnie samą. Ponownie
wróciłam do świata myśli. Może babcia rzeczywiście miała rację. Kiedy
zdecydowałam się przyjechać tutaj na wakacje, moim głównym celem było zapomnieć
o przeszłości. Chciałam jakoś pozszywać złamane serce. Wiedziałam, że
najlepszym do tego miejscem będzie jakieś odległe miasteczko, gdzie nie spotkam
Matta. Pragnęłam pozbyć się widoku tych wszystkich rzeczy, które tak bardzo
przypominały mi Crisa. W końcu nie miałam już więcej sił, by patrzeć na matkę,
która przez tyle lat mnie oszukiwała. Uciekłam.
o nie, nie ona nie może teraz uciec!!! Dave jest taaaaki słodki *.* aż szkoda by było go zostawić. rozumiem, życiowe problemy i te sprawy, ale niech nie niszczy sobie możliwości szczęśliwego zakończenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na Twój komentarz zawsze mogę liczyć.
UsuńMasz rację, Dave jest wyjątkowy, ale chyba trochę się pospieszył. Ellein była bardzo mocno przywiązana do mężczyzn, których straciła i niełatwo jest się jej tak szybko pozbierać.
Pozdrawiam