13. Na arenie życia



Walka ciała z duchem to jedna z największych tragedii naszego życia.
Agatha Christie

Lato w Pensacoli mijało spokojnie. A może tylko tak mi się wydawało, ponieważ domek babci znajduje się na przedmieściach. Nie wiem. Nie wychylałam nosa poza to urocze podwórko. Bałam się, że spotkam Dave’a. Od naszego pocałunku minęło kilka tygodni, a on ani razu nie przyszedł do babci. Nie pytałam się, czy to była jego decyzja, czy babci. Mało mnie to obchodziło. Ponownie chciałam o czymś zapomnieć. O czymś, co nigdy nie powinno mieć miejsca.

Kiedy babcia uświadomiła mi, że stale uciekam, postanowiłam coś zmienić w swoim życiu. Dlatego nie wróciłam do domu. Rozpakowałam walizkę i równiutko poukładałam swoje rzeczy ponownie w szafie. Uznałam, że warto zrobić to samo ze swoim życiem. Poukładać je. Skleić w całość. Bo od śmierci Crisa różnie to wyglądało z jego kształtem. Były chwile gorsze i lepsze. Ale nigdy nie osiągnęłam harmonii. Zawsze coś przeszkadzało. Głównie przeszkodą były wspomnienia. Bałam się ich utraty. Jednak już wiem, że te najpiękniejsze wspomnienia nigdy nie odchodzą. Fakt, że nie będę stale myśleć o zmarłym przyjacielu nie oznacza, że nie był dla mnie ważny. Powinnam żyć normalnie, jak tysiące innych osób w moim wieku. Toteż zabrałam się za wyszukiwanie jakichś ciekawych kierunków studiów. Jeśli wezmę się w garść, być może uda mi się rozpocząć naukę od drugiego semestru. Babcia we mnie wierzy.

Każde życie wygląda tak samo. Są w nim chwile piękne i smutne. Jest zdobywanie szczytów i upadków. Raz łzy, potem uśmiech pojawiają się na twarzy. Biegniesz i stoisz w miejscu. Bo życie to arena, na której ścierają się wszelkie kontrasty. Nikt nie jest w stanie zatrzeć między nimi różnić. Tego nie można zmienić. Tak samo, jak nie zmienimy swojego losu. Choć mamy na niego cząstkowy wpływ, to tylko los. Nie możemy przewidzieć, co się wydarzy za minutę. Świat w jednej chwili może ulec diametralnej zmianie. Może nam pokrzyżować nasze plany. W rzeczywistości nie mamy żadnej władzy. Jesteśmy podwładnymi losu.

Ale ja będę walczyć. Bo wiem, że mogę coś zmienić. Nie muszę od razu poddawać się tej niewidzialnej sile. Mam własną wolę. I wykorzystam to. Nie chcę tańczyć jak mi zagrają. Pragnę mieć jakiś udział we własnym życiu. Dlatego już nie będę uciekać. Stawię czoło przeciwnościom i zrobię coś, na czym mi zależy, co nada większy sens mojemu życiu.

- Może wybierzemy się na spacer nad zatokę – zaproponowała babcia, gdy jadłyśmy deser w ogrodzie.

- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Wolę zagrać w Scrabble.

- Niedługo wracasz do Sealey, a jeszcze nie byłyśmy razem na plaży.

- Babciu, proszę. – Naprawdę nie chciałam nigdzie wychodzić. Wolałam spędzić to popołudnie w cieniu ogrodowej altany.

- W takim razie pójdę sama. – Oznajmiła i szybko zmieniła temat.

Nie byłam w stanie stwierdzić, czy zrobiłam babci przykrość. Nie dała po sobie nic poznać. Ale czułam, że mimo wszystko była zawiedziona, że nie zgodziłam się z nią pójść. Pewnie nie takiego zachowania spodziewała się po swojej wnuczce. Nie rozumiem, jak mogę tak ją zawodzić. Chciałabym, aby miała same pozytywne wspomnienia z mojego pobytu u niej. Ale mnie zawsze wszystko wychodzi na opak. Nie potrafię dobrze. Zawsze wszystko sknocę.

***

Kiedy babcia wyszła z sąsiadką na spacer, ja postanowiłam zacząć się pakować. Miałam na to jeszcze kilka dni, ale skoro zostałam sama, co innego mogłabym robić? A nie chciałam znów rozmyślać i się dołować. Bo choć stale próbuję żyć normalnie, gdy nadarzy się okazja, powracam do przeszłości i myślę o Crisie. A przecież nie warto siedzieć i wpatrując się w ścianę wspominać kogoś, kto już nie wróci. W każdy razie to mnie nie pomaga. Aby wrócić do życia wypełnionego uśmiechami, muszę mieć jakieś zajęcie. Myślę, że studia mogą mi bardzo pomóc w odbudowie swojego zdrowia psychicznego. Początkowo planowałam dłuższą przerwę od nauki, ale teraz dochodzę do wniosku, że nie warto. Lepiej będzie, jeśli jak najszybciej wyjadę do college’u i zajmę się edukacją.

Składałam właśnie świeżo wyprasowane sukienki, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Czyżby babcia czegoś zapomniała? Ale nie wzięłaby kluczy? Poza tym nie zamykałam drzwi. Rzuciłam ciuchy na łóżko i zbiegłam do holu. Ostrożnie uchyliłam drzwi, zastanawiając się, kto może stać po ich drugiej stronie. Byłam kompletnie zaskoczona i jednocześnie wściekła, kiedy zobaczyłam na ganku Dave’a. Myślałam, że jeśli zostanę w domu, uniknę z nim spotkania. Ale myliłam się jak nigdy. Los jest jednak nieprzewidywalny.

- Co ty tutaj robisz? – Zapytałam z wyrzutem, całkowicie zapominając o dobrym wychowaniu.

- Cześć, nie zaprosisz mnie do środka? – Uśmiechnął się zawadiacko.

- Przykro mi. Babci nie ma w domu. Nie mam prawa przyjmować żadnych gości bez jej wiedzy. – I już chciałam zamknąć drzwi, kiedy jego noga przytrzymała drewniane skrzydło. Delikatnie wpychając mnie do mieszkania, sam wszedł do holu. – Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?

- Ellein, bądźmy poważni. Powinniśmy chyba porozmawiać. Całe dnie przesiadujesz w domu. Nigdzie nie wychodzisz. Twoja babcia ostrzegła mnie, bym nie przychodził, ale uznałem, że nie mogę tego tak zostawić. Nie możesz mnie unikać.

- Ależ jak najbardziej mogę. Niedługo wyjeżdżam. Już mnie więcej nie zobaczysz.

- Ellein, jesteś wyjątkową osobą. Wiedziałem to, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz. Tamten dzień odmienił moje życie. Choć od razu wyjechałaś, wiedziałem, że wrócisz. Teraz też jestem przekonany, iż nie widzimy się po raz ostatni. 

- Przestań słodzić. To twoja wina, że się tak poróżniliśmy. Wszystko spieprzyłeś tym pocałunkiem. Nie rozumiesz, że mam dość facetów. Chciałam mieć w tobie przyjaciela, nic więcej.

- Ale odwzajemniłaś pocałunek.

- Byłam w dołku. Przyjechałam do Pensacoli, żeby odetchnąć. Chwila czułości była mi potrzebna. Ale za bardzo poddałam się namiętności. Nie panowałam nad sobą. Żałuję, że do tego doszło.

- Jeszcze się przekonamy, kto miał rację. – Odwrócił się na pięcie i wyszedł pozostawiając za sobą jedynie echo trzasku drzwi.

Znów zrobiłam coś nie tak? Dlaczego nie potrafię rozmawiać z facetami? Przy nich staję się jakąś dziwną osobą. Przestaję zupełnie panować nad własnymi emocjami. Działam impulsywnie. A potem żałuję.

Tylko z Crisem dobrze się dogadywałam. On potrafił mnie okiełznać. Nigdy nie pozwolił, bym uległa własnym emocjom. Przy nim wszystko było łatwiejsze. Zawsze dobrze mi doradził. Wysłuchał mnie w każdym momencie. Mogłam na niego liczyć. Wiedział, co jest dla mnie najlepsze. Opiekował się mną. Był mi jak brat. Od dziecka byliśmy zawsze w kontakcie, aż do teraz, kiedy jego już nie ma. Jestem tutaj bez niego. Teraz wszystkie decyzje muszę podejmować sama. I niekoniecznie dobrze mi to idzie.

Próbuję. Wciąż próbuję być samodzielną. Ale nie wychodzi mi to. Brakuje mi jego wsparcia. Dochodzę do wniosku, że sama nie jestem w stanie nic zdziałać. Bez niego moje życie jest tylko chaosem. Nie potrafię tego wszystko złożyć do kupy. Nie sama. Jednak muszę w końcu nauczyć się żyć bez Crisa. Przecież miałam świadomość, że nie zawsze moglibyśmy być razem. Przecież dawałam sobie radę, kiedy wyjechał na południe. A teraz nie umiem się wziąć w garść? Może dlatego, że wówczas miałam pewność, że wróci? Nie, nie miałam żadnej pewności. W każdej chwili mógł zginąć w tej dżungli. A jednak udawało mi się normalnie funkcjonować. Dawałam sobie radę. Dlaczego więc teraz wszystko się sypie? Gdzie jest problem?

Słońce chowało się za horyzontem. Siedziałam w ogrodzie wyczekując powrotu babci. Bose stopy zanurzyłam w trawie. Tak jak wtedy, kiedy byliśmy z Crisem na polanie po jego powrocie z Amazonii. Siedzieliśmy na omszonym pniu, a on opowiadał o swoich przygodach. Nie interesowało mnie to ani trochę. Ale nareszcie po długim czasie znów byłam z nim.

- Nie interesuje cię to, prawda? – Zauważył, kiedy ślepo wpatrywałam się w dal i nie reagowałam na jego pytania.

- Nieważne. Stęskniłam się za twoi głosem. Opowiadaj dalej.


On musiał się komuś wygadać, a ja musiałam nadrobić stracony czas. I tak do późnego wieczora siedzieliśmy sami w lesie, gdzie nikt nie mógłby nas znaleźć. Znów byliśmy razem. A teraz ponownie jestem sama. Z tym wyjątkiem, że on nie wróci i już nigdy nie usłyszę jego głosu. 

2 komentarze:

  1. Taka szkoda, taka szkoda. Ellein powinna być z Davem... a może będzie ;> oby, oby. chyba jedyny chłopka w jej otoczeniu, który zachowuje się normalnie xd na pewno lepszy od Matta.
    Szczerze to ciekawi mnie co stanie się gdy wróci do siebie do domu.
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie zdradzę. Musisz być cierpliwa.
      Oj, wena się przyda, bo ostatnio gdzieś ją zgubiłam i nie mogę jej teraz znaleźć.
      Dziękuję, że wciąż tu zaglądasz ;)

      Usuń

Twój oddech...